*12/15/14, wtorek, godzina 12:00*
Wracałam wraz z Hamilltonem ze spotkania. Od wczoraj jestem w bardzo dobrym humorze.
Siedziałam i wyglądałam przez okno. Moją chwilę spokoju przerwał mi nie kto inny niż Hamillton.
-Coś wielkiego się szykuje... Aczkolwiek nadanie imienia atomowej łodzi podwodnej. Przekazałem pałacowi, że pani się tym zajmie.- powiedział wchodząc do pomieszczenia.
-To przekaż pałacowi, że tego nie zrobię. Chciałabym trochę odpocząć, spędzić czas z rodziną.
-Ale...
-Nie ma żadnego 'ale'.
-W pani sytuacji łódź byłaby sensowna.- powiedział cicho.
-co masz na myśli Hamillton? Czy ty coś sugerujesz?
-Ja? Nie śmiałbym.
-Ale serio, łódź podwodna? Ja wolałabym pracować z ludźmi.
-Z ludźmi powiadasz... Nie chcę pani urazić, ale niektórzy mają sceptyczne nastawienie. A poza tym panienka jest taka młoda, a łódź to perspektywa na przyszłość.
-Chyba nie rozumiem...
-Pierwszy krok: nadanie inienia łodzi, krok dziesiąty przejecie tronu.
-Chciałabym. Ale Hamillton, łódź? Serio, ja wolę pomagać ludziom! Poza tym w kolejce przede mną jest jeszcze William i jego bachor.
-Jak już to bachor... Znaczy chciałem powiedzieć dziecko.- ożywił się.
-Dobra,nie ważne, skończmy ten temat.
***
-Chłopcy! Proszę, uspokójcie się.- mówiła Stormie do synów, którzy postanowili rozegrać sobie rundkę football'u w hotelowym pokoju.
-Chwila! Zaraz kończymy!- krzyknął Ellington.
-Dawaj do mnie!- krzyknął Ross.- Już prawie jestem!
-Mam ją!- Riker zaczął biec w stronę kanapy.- Cztery metry, dwa metry... I Przyłożenie!
-O nie! Domagam się rewanżu!- oburzył się najmłodszy.
-No to dawaj!
-Rik, podaj! Przechwycę ją!- rzucił Rocky.
Gdy tylko przejął piłkę, pobiegł przed siebie. Niestety potknął się i wylądował na podłodze.
-Rocky!- krzyknęła Rydel.- Wszystko jest okay.- podbiegła do bruneta.
-Rocky! Przyjacielu! Żyjesz?!- panikował Ratliff.
-Tak, ale...- gdy próbował się podnieść, syknął z bólu.- trochę boli mnie ręka.
-Dzieci, mówiłam wam żebyście się uspokoili. Ile wy macie lat?- Stormie zmarszczyła brwi.- Pokaż.- skierowała do syna.
Jego ręka była cała czerwona i lekko spuchnięta.
-Jedziemy do lekarza.- postanowiła.
-Jadę z wami.- powiedział Riker.
-Ja też.- wtrącił Ross.
-Też chcę.- odezwała się Delly.
-Kochani, wszyscy nie zmieścimy się do auta. Poza tym ktoś musi tu zostać.- powiedziała dorosła pomagając wstać Rocky'emu.
-Ewentualnie ja mogę zostać...- odrzekł najstarszy z rodzeństwa.
-Ja jadę i koniec.- uparł się Ell.
-Ja też mogę zostać.- westchnęła Dells.
-Jeszcze jacyś chętni żeby zostać? Nie? W takim razie jedzie oczywiście Rocky i Ellington, ja i...
-Ja prowadzę!- Ross chwycił szybko kurtkę, kluczyki i wybiegł z pokoju.
-Rocky!- krzyknęła Rydel.- Wszystko jest okay.- podbiegła do bruneta.
-Rocky! Przyjacielu! Żyjesz?!- panikował Ratliff.
-Tak, ale...- gdy próbował się podnieść, syknął z bólu.- trochę boli mnie ręka.
-Dzieci, mówiłam wam żebyście się uspokoili. Ile wy macie lat?- Stormie zmarszczyła brwi.- Pokaż.- skierowała do syna.
Jego ręka była cała czerwona i lekko spuchnięta.
-Jedziemy do lekarza.- postanowiła.
-Jadę z wami.- powiedział Riker.
-Ja też.- wtrącił Ross.
-Też chcę.- odezwała się Delly.
-Kochani, wszyscy nie zmieścimy się do auta. Poza tym ktoś musi tu zostać.- powiedziała dorosła pomagając wstać Rocky'emu.
-Ewentualnie ja mogę zostać...- odrzekł najstarszy z rodzeństwa.
-Ja jadę i koniec.- uparł się Ell.
-Ja też mogę zostać.- westchnęła Dells.
-Jeszcze jacyś chętni żeby zostać? Nie? W takim razie jedzie oczywiście Rocky i Ellington, ja i...
-Ja prowadzę!- Ross chwycił szybko kurtkę, kluczyki i wybiegł z pokoju.
*około godziny później*
-Tak jak myślałem. Pan Lynch ma zwichnięty nadgarstek.- stwierdził lekarz patrząc na zdjęcie rentgenowskie.
-Ale będę mógł dalej grać?- zapytał brunet masując opatrzoną już rękę.
-Tak, oczywiście...- kontynuował lekarz.
-Jest!
-Ale nie teraz.
-C-co?- podniósł się gwałtownie.
-Ma pan uszkodzony nadgarstek. Nie chcemy, żeby było jeszcze gorzej, prawda?
-Ale my jesteśmy w trasie!- krzyknął.- Niby jak zespół ma kontynuować trasę bez gitarzysty?!
-Rocky, spokojnie.- powiedziała Stormie.
-Jak mam być spokojny?! Wszystkie koncerty są zabukowane, wszystko jest gotowe, a my tak nagle przerwiemy w samym środku?!- wykrzyknął- Kiedy mogę z powrotem grać?
-Za jakieś dwa, trzy...
-Dni?
-Tygodnie.
-Co?!- pisnęli równocześnie Rocky i Ell.
Ross siedział w kącie na krześle i nic nie mówił.
-Ja już nic nie mogę zrobić.- odezwał się lekarz.- A teraz, przepraszam, ale muszę już iść. Pacjenci czekają.
Rocky bez słowa wybiegł na korytarz. Ross pobiegł za nim.
-R-Rocky, poczekaj.- zatrzymał brata.
-Co?!- odparł z wyrzutem.
-Przepraszam cię.
-Ty? Niby za co?
-To ja zaproponowałem football. Gdyby nie ja, nic by ci się nie stało.
-Przecież to nie przez ciebie, nie obwiniaj się, Młody. Poza tym, zawsze graliśmy w domu i nigdy nic się nie stało. - uniósł delikatnie kąciki ust.
-Może skoczę po mamę i Ellingtona, i pójdziemy się czegoś napić?
-Spoko.
***
Po chwili Hamilton znów się odezwał:
-Wasza Wysokość, dzwonili przed chwilą z Royal Brompton Hospital.
-Tak. Stan pani dziadka się... Pogorszył.- westchnął.
-Jak to 'pogorszył'?- zmarszczyłam brwi.
-Potrzebują Panienki w szpitalu.
-Ale, że teraz?
-Tak, natychmiast.
-Pemberly!- krzyknęłam do kierowcy limuzyny.- Jedź do szpitala. Szybko!
-Już się robi.- mężczyzna gwałtownie zakręcił i ruszyliśmy do szpitala.
*kwadrans później*
Wbiegłam pospiesznie to szpitala. Biegłam prosto korytarzem mijając tłumy ludzi. Nidy nie lubiłam szpitali. Te białe kolory ścian, ludzie w tych beznadziejnych strojach. Eh, niedobrze mi.
Wbiegłam szybko po schodach na drugie piętro.
-Przepraszam, gdzie jest odział intensywnej terapii?- zapytałam pielęgniarkę o kruczoczarnych włosach.
-Trzecie piętro, drugie drzwi po lewej.- uśmiechnęła się.
-Aha.- powiedziałam i pobiegłam we wskazane miejsce.
Jest! Odział intensywnej terapii, sala 307.
Chciałam wejść, ale drogę zastawił mi dr. zero kultury.
Rany.
-Witam, doktor Harris.- przedstawił się.- Miło panią widzieć.
No pewnie, że miło.
-Witam, co z moim dziadkiem?- zapytałam.
-Miał krwotok, ale to zdarza się przy operacjach takiego typu.
-Czyli jeszcze nie może wrócić do domu?
-Niestety nie. Jego stan jest poważny. Pani dziadek na pewno z tego wyjdzie. Mogę zapewnić, że jest pod najlepszą opieką.
Człowieku nie mydl mi oczu.
-A wezwana została Pani, ponieważ potrzebujemy zgody na kolejną operację.- kontynuował.
-Dlaczego ja? Miał pan do wyboru 1/2 mojej rodziny i padło na mnie.- skrzyżowałam ręce na piersi.
-Jest Pani wpisana...
-Czyli?
-Może Pani decydować o losach pacjenta.
-Dobra, no to operujcie.
-Oczywiście. To ja panią żegnam.
-Chwila, chwila, mogę do niego wejść?- spytałam.
-Jego stan jest poważny.- powtórzył.- Teraz skoro mamy zgodę przygotujemy pacjenta do operacji.
-Dobrze.
Wyszłam z sali na korytarz...
-God, damn it!- oparłam się parapet okna szpitalnego.
-Nie ładnie jest słyszeć z ust księżniczki takie słowa...- usłyszałam za plecami.
-Rocky!- uśmiechnęłam się.- Co ci się stało w rękę.
-Mały wypadek...- zasłonił opatrunek.- A ty co tu robisz?
-Byłam u dziadka, ale nie wpuścili mnie...
-Przykro mi.
-Mi też. By the way, będziesz grał z uszkodzoną ręką?- skinęłam w stronę bandaży.
-Niestety mam zakaz dotykania gitary.
-Do kiedy zostajecie w Londynie?
-Będziemy tu jeszcze przez jakieś dwa, trzy tygodnie, aż wydobrzeję.
-To może wpadniesz dzisiaj do mnie na kolacje?- zaproponowałam.
-Chętnie!
-Potem wyślę ci adres.
-Okay.
-Rocky!- podbiegł do niego jakiś blondyn.- Hej.- uśmiechnął się.- To już rozumiem dlaczego cię tak długo nie było.- zmierzył mnie od góry do dołu.
-Cześć.- zachichotałam i zatrzepotałam rzęsami.
-Wracamy już do domu.- powiedział.- A tak w ogóle, jestem Ross.
-A ja Cat, miło mi.
-Cat? Jak kot?
-Zawsze wszyscy to mówią...- westchnęłam.- Nie jak kot tylko jak, Catherine.
-Fajnie. Co robisz w szpitalu?
-Ja...
-No nic, my musimy już lecieć.- uciął mi Rocky.- Do zobaczenia!
-Pa!- pomachałam im.
-Do zobaczenia.- powtórzył Ross i puścił mi oczko.
~~~
Hi! 💋. :*
Jest rozdział.
Poprawię go jak będę miała mój sprzęt z powrotem. -.-
Dzisiaj taki rossdział na ludzie, nic specjalnego się nie dzieje.
Wasze blogi staram się czytać, komentować w miarę możliwości. Na komentarze już zaraz odpowiadam.
Z mojej strony to chyba tyle...
A! Przed R3 zmieni się wygląd bloga.
To w sumie chyba wszystko...
C ya soon!
Jest rozdział.
Poprawię go jak będę miała mój sprzęt z powrotem. -.-
Dzisiaj taki rossdział na ludzie, nic specjalnego się nie dzieje.
Wasze blogi staram się czytać, komentować w miarę możliwości. Na komentarze już zaraz odpowiadam.
Z mojej strony to chyba tyle...
A! Przed R3 zmieni się wygląd bloga.
To w sumie chyba wszystko...
C ya soon!
Jestem pierwsza!!!(zaraz skomentuje)
OdpowiedzUsuńNo to już przeczytałam rozdział i mogę na spokojnie skomentować... Cat się tak nagle zmienia przy Rockym... Ktoś się zakooochał!!!! Niby rozdział długi, a tak szybko się czyta.. Ciekawe co powie Stormie na to, że jej syn idzie na kolację do królewskiej rodziny. Ktoś się też spodobał Rossowi!
UsuńCzekam na next!
Dziękuję za kom:*
UsuńTa kolacja to wielka niewiadoma (dla mnie):>
Ross... To będzie hmm... Ciekawe?
Ale na chwilę obecną na pierwszym planie jest Rocky.^^
Świetny!
OdpowiedzUsuńCat jaka urocza przy Rockym!
-I teraz nie wiem czy Rossowi podoba się Cat, albo czy Cat podoba się Ross czy Rocky, może żaden?
Nie mam pojęcia...
Czekam na next ;)
~Suza
Dziękuję <3
UsuńNiedługo wszystko się wyjaśni:)
Ekhem,ekhem :)
OdpowiedzUsuńNadchodzę, Rocky ty niezdaro! xD Ross-PODRYWACZ xD
Nie umiem się doczekac tej kolacji ^^ Czekam z niecierpliwością na następny rozdział :)
Zapraszam do mnie! Jutro rozdział 31 :)
http://r5-story-love.blogspot.com/ ;)
Dziękuję, zaraz do Ciebie wpadam(:
UsuńRozdział - ŚWIETNY!!
OdpowiedzUsuńPoproszę next :*
PS dla wszystkich, którzy czytają tego bloga: autorka napisała 3 rozdział, ale nie chce go udostępnić bo mam zepsuty laptop. Nie chciała mi dać przeczytać :/ Szkoda...
Sory Iggy <3
Ross Ross Ross <33333
Dziękuję, a. R3 jeszcze nie skończony. :* <3
UsuńMówiłam to już Dark, powiem i Tobie:
OdpowiedzUsuńHańba Ci za opuszczenie tego bloga! Jednakże wybaczam albowiem rossdział jest zacny.
Jasna cholera! Za dużo Krzyżaków. Już się ogarniam, będę pisać normalnie.
ROCKY! Roooockyyy!! Rooooooockuś!!! Rockunio mój ukochany.
.
.
.
Ty debilu! Co cię napadło, żeby w football grać?! Nigdy więcej! Słyszysz?! Nigdy! Zakaz do końca życia! Twoja ręka już nigdy nie ma prawa dotknąć piłki!
Opieprzenie za ryzykownie życia - jest.
Dziadek, żyj! Jeszcze nie umieraj! W sumie nie wiem, dla....
Łejt e moment... coś mi świta...
Umieraj, umieraj! Kociak się wtedy zasmuci i bóg se... (może nie będę publiczne pisać czego xD) ją pocieszy! Taaaak! Yaaaay!
Wiem, miałam pisać normalnie, ale nie pykło xD
Rocky, ja cię, słońce, proszę, nie odwal niczego u Kociaka na kolacji. Wierzę, że potrafisz się godnie zachowywać. Ale pewnie i tak cię nerwy zjedzą. Good luck!
Kurde, Iggy, ty mi taki zarąbisty komentarz napisałaś. Ja takiego nie potrafię :/
Pst! Pozbądź się Rossa. Ja wyczuwam, że on stanie pomiędzy Rocky'm a księżniczką. Ross, won do domu!
To by chyna było na tyle. Mam nadzieję, że napisałam wszystko.
Bywaj, Księżniczko!
xoxo
~Liv~
Dziękuję za komenarz.<3
UsuńZaniedbałam, zaniedbałam.:/
Ten wątek z dziadkiem to takie... Hmmm... Zapchanie dziury. :D
Jakoś tak sobie udumałam. XD
Ja? Ja nie umiem pisać komentarzy. Zawsze uwielbiam czytać twoje.<3 <3
Ross? Do Rossa mam pewny plan... Ale to jeszcze nie teraz. (:
xo
Rocky!!!!!!
OdpowiedzUsuń;-;
:'(
co ja mam napisać?
rozpaczam przez Rocky'ego!
o ten niech umiera!
lubię to :3
czekam na to, co będzie się działo podczas kolacji :3
nie ma to jak trójkąciki xD
pozdrawiam <5
'O ten niech umiera! Lubię to :3' fajnie to zabrzmiało po wypowiedzeniu na głos. XD
UsuńDziękuję za kom<3 <3
I jak już mówiłam, sama do końca nie wiem co z tą kolacją.:>
Rozdział świetny 😍😍😍
OdpowiedzUsuńBtw shippuję ich
Sorry że się tak nie rozpisywałam, ale pisanie komentarzy na tym telefonie to ciężką robota jak cholera
Czekam na next
Durny blogger buziek nie dodał ;_______; eh jak żyć ?
Usuń~ Layla
Zawsze jak chce dodać jakieś emoji to blogger nie wyświetla, eg.:
Usuń🐺⭐️😶😨🔫✈️💬
Katastrofa;-;
Dziękuję za kom, znam ból tzw blogger na telu:/
Pozdrawiam<3 💕
Rozdział troszeczke krótki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Emily ^^
Faktycznie krótki, ale takie wolicie.;)
UsuńUuu.. Rocky jest zazdrosny! I czy mi się wydaje, czy Rossowi spodobała się Cat?
OdpowiedzUsuńOgólnie strasznie mi się podoba temat tego bloga. Ari jako Cat jest, że tak powiem z wyższych sfer, jest damą i musi trzymać się pewnych zasad. Serio, zarąbisty pomysł ;*
Czytać blogi z pomysłami to czysta przyjemność!
Hmmm... Faktycznie Cat spodobała się Rossowi.. ^^
UsuńBardzo dziękuję za kom, to naprawdę bardzo miłe.
Aż serducho rośnie.:* (:
Jestem na tym blogu pierwszy raz i muszę przyznać, że strasznie mi się tutaj spodobało! Sama nie wiem jak mogłam nie trafić tu wcześniej. Widzę, że masz już sporo fanów i wiernych czytelników, ja także od teraz każdym z nich jestem!
OdpowiedzUsuńPodoba mi się to, że masz tutaj wszystko uporządkowane. Na pierwszy rzut oka wydajesz się być bardzo uporządkowaną dziewczyną. W dodatku dobrze czyta się twoje opowiadanie. Masz bardzo fajny, wyrobiony styl pisania, który sprawia, że ma się ochotę zostać tu na dłużej!
Sama fabuła bardzo przyciąga! Trafiłam na nią w Spisie Fanfiction i muszę przyznać, że naprawdę mnie zaciekawiła...
Pozdrawiam cieplutko! ♥
~OdTerazWiernaCzytelniczka/Roxanna/Unrealizable
http://please-rose.blogspot.com/
P.S Obiecuję, od następnych rozdziałów będę wyrażać się bardziej na temat rozdziałów! :)